Magagi

Bezsenność, obrócona na analizę horoskopu pierwszej zaaplikowanej publicznie szczepionki w Polsce. Kiedy wreszcie zapadłam w półsen pojawiły się hipnagogi. Tyle powiem, że od niedawna są wyraźniejsze, dłużej się trzymają.

Obserwuję małpę w klatce. Służy do badań. Karmiona rosnącymi w ogrodzeniu owocami podobnymi do pomidorów. Coś było nie tak z innymi sztukami tu mieszkającymi. Ta, na którą patrzę wygląda zwyczajnie, to jakiś makak. Jednak dostrzegam na jej sierści zmierzwienia i ślady intensywnego drapania. Najwyraźniej cierpi na jakieś pasożyty skórne. Oglądam pomidora, po rozkrojeniu odkrywam wnętrze pełne robaków.

Hipnagogi: Białe wnętrze szpitalnego rodzaju. Ktoś w kitlu trzyma tacę, na niej małe robociki. Na stole leżą całe stosy listków z tabletkami. Obraz utrzymuje się długo, jakby kamerowany w zbliżeniu.

Siedzący mężczyźni w dziwnych nakryciach głowy, podobnych do złotych hełmów. Kojarzą mi się z cesarzami Dalekiego Wschodu, starożytnością. Jeden ma dużą białą brodę okrągło przyciętą. Kilku po kolei. Twarze się różnią, styl hełmów też.

Znów białe wnętrze. Na łóżkach dziwni ludzie o chińskich rysach. Ich twarze robią się małpie, najwyraźniej mutują. Twarzoczaszka nabiera zwierzęcego profilu, zęby robią się duże i wystające, potem wypadają, zostają inne dużo rzadsze. Przy łóżku w nogach ktoś stoi, pochylony pokornie, z uwagą, robi cierpliwie wymaz na szkiełku mikroskopowym.

Zwierzęta mocy

Wrzucam kilka swoich doświadczeń na temat cienia, niedawne penetracje w świecie snu. Trochę o zjadaniu cieni. Rzecz, że aby zneutralizować cień, najlepiej go zjeść we śnie, odkrył Jarek Bzoma. Przeważnie to jedzenie lodów, bowiem wszystko co zimne to minusowe, więc ma negatywne konotacje. A ja odkryłam, że mam do tego w snach zwierzęta mocy. O moim wilczurze, który już przeszedł na tamtą stronę wspominałam kilka razy. Pojawia się w ludzko-psim charakterze, jako swoista hybryda, niedawno nawet w roli podobnej do człowieka-psa z filmu Jupiter-intronizacja. Jest też moja zmarła w tamtym roku Kicia, znajda o trudnym charakterku za życia, złośnica, która mi ufała absolutnie, aż w końcu po kilku latach zaczęła być w miarę normalna. Chroni mnie przed miejscowymi zabobonami, zazdrościami i głodnymi duchami, zjadając je w postaci myszek.

Ostatnio zaś zamanifestował się… kogut. Stracił głowę tej wiosny, całkiem nagle, bo znalazł się klient na zdrowe mięsko, a w kurniku rosła już gromadka następców. Stało się to w zaciszu ogródka przydomowego, po czym ciałko szybko pojechało do klienta. Kiedy weszłam tam po kilku godzinach! zobaczyłam na jawie cień koguta fruwającego między grządkami. Natychmiast go odprowadziłam, znikł. (Wszystkie moje zwierzęta odprowadzam). Ostatnio badam w snach swoje korzenie genetyczne. I część niemiecką (w poszukiwaniu śladów mitologii germańskiej i brakującej animy, o której prawił Jung).

Przyśniła mi się rzeka płynąca w głębokim parowie, rzeka mojego życia, była dość płytka, a z wody wystawały łachy ziemi porośniętej trawą. Chodząc po nich znalazłam znaki, napisy runiczne i heksagramy I-Cing, które zapamiętałam. Rzucałam także małą czerwoną piłeczkę po powierzchni wody, jak kamyk-kaczkę. I ganiał za nią… mój kogut, przynosząc mi ją zaraz w dziobie.

Kolejnej nocy wśniłam się w owe napisy runiczne (runy były z różnych alfabetów, nawet bardzo starych, a niektóre bardzo uproszczone, zwykłe kreski). W odpowiedzi na intencję przyśniły mi się jakieś nieomal filmowe historie dziejące się w Niemczech XVII wiecznych, klątwy kobiece, padły nazwy miejsc, data, trzeba będzie poszukać w księdze genealogicznej.
Skądinąd wiem, że wszelkie dziwne napisy i ligatury w snach to są zapisy genetyczne, klątw tkwiących w naszym DNA, rodowe historie. Należy je rozpuścić, aby im przestać podlegać. Dobrze, gdy je widzimy, bo się ujawniają świadomości. Poprosiłam kaskadę o zneutralizowanie tych zapisów. I natychmiast ukazał mi się… mój kogut zjadający z zapałem ziarno.

Emocja

Intencja wciąż ta sama.
Obudziła mnie dziwna ponura emocja związana z królową Elżbietą II. Trudno mi ją opisać czy przypisać. Nie zło, nie strach, ale jakby stanięcie pod murem, poza który nie ma wyjścia. Wstrząsające.

Gołębica

Intencja: chcę lepiej zrozumieć horoskopy przyszłości.

We śnie obserwuję wzrokiem ciężarówkę jadącą lasem, skręca w lewo w obejście gospodarskie wąską dróżką wyłożoną jakimiś utwardzającymi płytami rozrzuconymi pośród błota, potem znów skręca przed jakimś gospodarczym budynkiem i zatrzymuje się. Budzę się i tracę pamięć tego, co dalej zobaczyłam.
Widzę las i dukt, wzdłuż którego wiedzie linia torów kolejowych, nad nimi leci do przodu w górę Ekranu Snu gołębica. Trzyma w łapkach orła? Ten krzyczy tak lecąc. A może ja tak krzyczę. Krzyk strachu i rozpaczy, dramatyczny.

Obudziłam się, zastanawiając nad przesłaniem. Chodzi o podniesienie ducha w trudnych czasach i sytuacjach, na które nie mamy wpływu. Będzie najwyższe prowadzenie.

Wpadam w trans i oto powtórka z zapomnianej części poprzedniego snu. Znów śledzę dużą ciężarówkę jadącą drogą leśną. Wiezie na przyczepie, a nawet dwóch zapakowane kostki siana. Skręca jak poprzednio i zatrzymuje się tuż obok innej przyczepy, wcześniej zaparkowanej przed stodołą. Na tej przyczepie stoją skrzynie z szeregami pustych ciemnych butelek bez kapsli, jakby czekających na nalanie.

Na wylanie ducha świętego?

Hipnagogi: mały biały szczeniaczek karmiony z butelki, która zamienia się w czarną plamę, z której wychyla się jeszcze mniejszy czarny szczeniaczek i głaszcze miniaturowymi łapkami jak rączkami pyszczek białego psa. A ten rośnie.
Całująca się para, kobieta trzyma niemowlę, zamazane. Ma na twarzy maskę innej twarzy, zmienioną tożsamość. Jakby oboje rodzice się ukrywali, dla dobra dziecka.

Prujące się czasy

W dwóch kolejnych snach w pewnym momencie znajdowałam się w miejscu obcym wśród obcych i obojętnych ludzi, zagubiona, bez pomocy przyjaciół i bliskich, którzy nagle gdzieś znikali w tłumie, bez pieniędzy, bezradna, nawet w nie swoim ubraniu. Były to dworce z odjeżdżającymi w nieznane pociągami. Budziłam się w stresie spowodowanym zagubieniem i odmawiałam pacierz, żeby przywrócić swojej świadomości cel i prowadzenie. Zwyczajnie taki sen zapowiada czas zagubienia w życiu, niepewności, chaosu. Jest to też znak odstrojenia się od penetrowanej we śnie przestrzeni zbiorowej świadomości ( dodatkowo dworzec symbolizuje granicę między przestrzeniami małego ja i wyższego, czyli 5/6, czasem wyżej).
W drugim śnie podsłuchałam wieści panoszące się po dworcu. Że ma coś blisko Ziemi przelecieć, co ma zimną opancerzoną gadzią naturę i będzie siać zarazę. To się dzieje cyklicznie. Wydarzyło się już dwa razy (może trzy), ostatnim razem gdzieś na Ukrainie trzeba było spędzić 150 lat pod ziemią, nim można było bezpiecznie zacząć żyć na powierzchni. Ta zaraza związana jest także z pieczętowaniem, to jakiś znak w kodzie DNA.

Kiedy o tym myślałam za pierwszym, a potem drugim obudzeniem zdałam sobie sprawę, że śniłam o przyszłości. Ponieważ analizuję z wolna horoskopy na przyszłe lata, sny podłączyły się pod analizę, pokazując wzrastające zagubienie i wyobcowanie ludzi, gdy rzeczy będą płynąć w strony nieznane i niezaplanowane, obce i niepojęte.

Na przyszły rok

Sen nocy andrzejkowej: Naczelny Bliźniak stoi w dużej grupie otaczających go czarnogarniturowych postaci. Wszyscy swoi, uśmiechnięci, ucieszeni, przygotowują się do ucieczki, ale do samego końca chapią jeszcze różne większe i mniejsze kwoty. Patrząc z oddali, z prawego dolnego rogu Ekranu na Bliźniaka stojącego w lewym górnym rogu odbierającego gratulacje kolegów, dziwię się, że taki stary i nad grobem, a jeszcze jest tak łasy na sukcesy i pochwały, promienieje, bo udało mu się wygrać jakąś znaczną nagrodę.