Sen z nocy przedwczorajszej:
Dworce kolejowe. Najpierw przy Kolejowej w miejscowości rodzinnej, perony wzdłuż torów są rozdzielone na połowy, jedna czarna, druga jaśniejsza, teren dawniej we własności i zawiadywaniu ciotki Uli mającej tam dom, ale teraz został przejęty chyba przez państwo albo korporacje i inaczej zarządzany. [Obraz „przaśnej” Polski podzielonej dotąd na dwa ugrupowania, za i przeciw].
Potem ta mała stacja przemienia się w inny duży dworzec gdzieś pod Warszawą, na którego peronie stoi ogromny nowoczesny pociąg. Wsiadają do niego i wysiadają gromady ludzi jadących z Belgii i do Belgii. [Polska w UE]
Ja razem z Marianem [animus] szukam dla siebie miejsca. O, tam jest wolny wagon! Ale jakoś się nie spieszymy. Zagadujemy ciekawie podróżnych. Kojarzy mi się wymiana uczniów polsko-belgijska w celach przyswojenia sobie innej kultury i języka jeszcze z czasów licealnych. [Trzeba się wiele od siebie nauczyć, dojrzeć].
Jakie wnioski przywożą? Jaka wydaje im się teraz po pobycie Polska?
Otóż są zdziwieni, bo przyjechali nastawieni do ciężkich klimatów mentalnych panujących tutaj, a one okazały się „propagandówką”. Jest wręcz przeciwnie! Tu dużo lżej i bezpieczniej się żyje na co dzień niż w Belgii.
Jeszcze przed zaśnięciem myślałam o nadchodzącym zaćmieniu księżyca, na początku snu zaś pokazał mi się mój ścianowy stary zegar [symbol cykli czasu i przepowiadanego końca] kupiony w sklepie sprowadzającym meble z Belgii, a na jego szybie pod tarczą (w miejscu wahadeł) twarz kobiety o pulchnych policzkach barwy lila-róż, częściowo zasłoniętych ramką drzwiczek. Trudno orzec czy namalowana, czy żywa. Wiedziałam, że to twarz żony Leona Zawadzkiego, Marii. Nagle rozległ się przejmujący ciemnoniebieską głębią czułej miłości głos Leona, mówiący: „Nie bój się być sobą!” i twarz kobiety z wyrazem zdziwienia i pewnego szoku jakby oderwała się od ramek pudła zegara, ukazując się poza nim. [Alegoria duszy naszego narodu pozwalającego się wstydliwie wcisnąć w ramki historii krajów kolonialnych zachodniej Europy]. Ten niebieski kolor był dokładnie taki, jak okładka książki pt. „Saturn”, którą pokazywał mi w dawnym śnie Leon Z. [nad-dusza czy też Brahman ukazujący mi się jako astrolog znający czasy i pory] pośród półek bibliotecznego regału, podkreślając jej ważność.
Teraz w tłumie na peronie obok pociągu odjeżdżającego niedługo do Warszawy słyszę w przewijającym się tłumie, że ludzie, którzy poszli w przerwie do kina obok uciekają stamtąd przerażeni demonicznym głosem, który zaczął w nim nagle straszyć. Była jeszcze chwila i poszliśmy sprawdzić, co się dzieje. Odważnie z zamiarem egzorcyzmowania zjawy grupową modlitwą polskiej części widowni, gdyby trzeba było. Kino okazało się być w starym zamkowym budynku i rzeczywiście już u stóp wysokich schodów kończących się zakrętem słychać było z wyższego poziomu huczący straszliwie demoniczny głos… [zapewne Antychrysta].
Sen z wczorajszej nocy:
Z wielu szczegółów zapamiętałam jedynie dziwny instrument, jaki nam sprezentowano. Duża kierownica jak w stacjonarnym rowerze z jedną dodatkową, nieco mniejszą rączką po środku, wszystkie były ruchome i po poruszeniu wydawały dźwięki w dość skocznym, prędkim lub wolniejszym rytmie. Spróbowałam zagrać, ale dotąd grałam jedynie na dwuręcznym instrumencie i nie mogłam złapać takiego rytmu, aby zdążyć nacisnąć odpowiednio środkową rączkę. Ale wyglądało, że można się tego nauczyć…
[Interpretacja: ilustracja sił w rządzie po wyborach i kłopotów w zarządzaniu]
Sen z minionej nocy:
Znajduję się w naszej drewnianej chacie, w kuchni. Obserwuję czujnie stojąc u dołu ekranu snu okno wychodzące na las, niezasłonięte, ale obawiam się zasłaniać, żeby nie sprowokować niebezpieczeństwa czającego się za domem.
Na zewnątrz skądś u góry ekranu z wąskiej drogi w lesie słychać warkot jeżdżącego od prawej do lewej i z powrotem motoru czy innego podobnego pojazdu. Warkot świadczy, że pojazd przemieszcza się z szaloną prędkością i to wzrastającą. I słychać nagle beznadziejnie przerażony krzyk dziecka, chłopca: Ratunku! Budzi mnie on.
[Interpretacja: poczucie niższości i długotrwałego wyobcowania wobec tych, którzy wchodzą w przyspieszający postęp; lepiej się wycofać zawczasu i pozwolić na bycie lekceważonym i wyśmiewanym za prostackie życie, bo dziecko oznacza przyszłość, której człowiek nie zdoła ogarnąć swoim mózgiem i świadomością, wciągnięty w energie przyspieszenia zginie w przerażeniu i szaleństwie].